6/21/2016

EPISODE 1 - Mi casa es su casa

- Shelley, przecież wiesz, że nie musisz się wyprowadzać.- Trish stała oparta o framugę drzwi i z bezsilnością przyglądała się jak jej przyjaciółka wyciąga walizkę z szafki.
- Nie mogę już dłużej u ciebie mieszkać. I tak zostałam na dłużej niż myślałam. Po prostu nie mogę. A tym bardziej od kiedy Jake tu mieszka.-  odpowiedziała zdecydowanie. Była pewna swojego wyboru i nie widziała innej opcji.
- Rozmawiałam z nim. Jake nie ma nic przeciwko. Przecież nie jesteście dla siebie obcy. A to, co usłyszałaś zostało wyrwane z kontekstu.- skrzyżowała ręce.- Zresztą... gdzie masz zamiar iść? Nie masz dokąd wracać, Shel.
- Miałam ci powiedzieć wieczorem.- powstrzymała się na chwilę z pakowaniem i podeszła do Trish.- Pamiętasz jakie miałam problemy ze znalezieniem mieszkania?
- No tak.- dobrze pamiętała jej problemy.- W Seattle zawsze był z tym problem. A gdyby nie moja ciotka to też miałabym spory kłopot.
- No to ci powiem, że znalazłam coś.- oznajmiła zadowolona.- To stara duża kamienica na peryferiach miasta. W środku wygląda gites majonez normalnie. Wyremontowana, spokojna miejscówka, wszystko działa cacy, no i przede wszystkim jest to cena, na którą mnie stać z mojej pensji. Widziałam to mieszkanie i widziałam pokój, w którym miałabym zamieszkać. Jest śliczny...
- I z kim więc miałabyś dzielić ten wielki, jakże fantastyczny dom?- zapytała, a na to przyjaciółka się zakłopotała.- Shel?
- No tu jest właśnie problem. Znaczy... to nie jest problem, ale to dziwna sytuacja.
- No mów...- pogoniła ją z niecierpliwości. Ciekawiło ją podejrzane zachowanie współlokatorki.
- W tym domu mieszka czterech facetów.- spojrzała na Trish, aby zobaczyć jej reakcję.- No nie patrz tak na mnie. Przecież... to nic złego. Wiem, że to niekomfortowe. Ja sama i czterech obcych facetów...
- Bardzo niekomfortowe.- przytaknęła.
- Przestań. Nie pomagasz.- odgarnęła włosy do tyłu.- Jednak jeśli to jedyna okazja, i to naprawdę dobra okazja, to jestem w stanie przywyknąć.
- No nie wiem. Nie jestem przekonana. Już wolałabym żebyś została tutaj. Boję się o ciebie.
- Nie mogę. I nie bój się. A skąd wiesz? Może nie będzie źle? Nie chcę się negatywnie nastawiać. Chcę utrzymać dobre stosunki z tymi ludźmi jeśli mamy żyć zgodnie. Na razie poznałam tylko jednego i sprawiał dobre wrażenie. Tak. Tak, właśnie to zrobię.- wyciągnęła komórkę.
- Do kogo dzwonisz?
- Piszę do Kendalla od tej kamienicy. Chcę mu przekazać, że jestem zdecydowana. Która jest godzina? 
- Po piętnastej.
- No to jeszcze nie jest aż tak późno.- uśmiechnęła się.
- Ale się napaliłaś. Widzę, że jesteś zdeterminowana i potrzebujesz mieć coś własnego. No cóż... chyba cię tu siłą nie zatrzymam. Będzie trochę szkoda.
- Mnie też, ale uwierz mi. Tak będzie dla was lepiej. O! Dostałam esa z powrotem. Napisał, że zaprasza i będzie czekał. I że załatwimy formalności na miejscu. Pakowanie zajmie mi jakieś pół godziny, a potem jak chcesz, to możesz mnie tam zawieźć. Przynajmniej na początek zobaczysz gdzie będę mieszkać żebyś mogła mnie odwiedzać.
- Chyba żebym wiedziała gdzie policję nasłać...
- Trish, weź się ogarnij już. 
- Ok, to jak będziesz gotowa to daj znać.- opuściła pomieszczenie nadal mając wątpliwości.


***

- Daleko jeszcze?- spytała Trish za kółkiem rozglądając się w każdą stronę.-  Wyjechaliśmy już za miasto. Jesteś pewna, że to nie za daleko do twojej pracy? Są tu w ogóle jeszcze jakieś sklepy?
- Niedaleko kamienicy znajduje się ostatni przystanek do komunikacji miejskiej. A spokój też mi się przyda. Będę mogła przynajmniej w ciszy poczytać książki.- przyjaciółka była pod wrażeniem, że ta znajdowała wszędzie byle plus do tego miejsca.
- A u nas się nie dało?- odkleiła na chwilę wzrok od drogi, aby zobaczyć reakcję Shelley. Ta speszona odwróciła wzrok, ale za chwilę się wyprostowała i energicznie poruszyła na fotelu od strony pasażera.
- To tutaj!- wskazała palcem pokazując na stary, ale zadbany budynek. Był dość duży i po wielu remontach żeby teraz wyglądał tak dobrze jak jest. Shelley była zachwycona tym widokiem, a Trish zastanawiała się, co takiego niesamowitego widzi w zwykłej kamienicy.
- Poczekaj. Jak zaparkuję to pomogę ci z bagażami. 
- Nie musisz dźwigać. Sama sobie poradzę z dwiema walizkami, plecakiem i torebką.- powiedziała gdy samochód stanął w miejscu.
- Shel? Ty trzymasz cegły w tym plecaku, że jest taki ciężki?- wyciągnęła go cudem z bagażnika.
- Tylko kilka moich książek.- wytłumaczyła.- Nie mogę się teraz z nimi rozstać.
- Będąc molem książkowym nigdy nie wyrwiesz faceta.- zaśmiała się, a następnie zarzuciła plecak na plecy. Myślała, że pod jego ciężarem odleci do tyłu, a Shel spojrzała na nią z politowaniem.
- Wiesz, że nie chce szukać teraz faceta.- odpowiedziała już poważniej.
- Wiem, ale nie powinnaś o tym myśleć...- zapadła krótka cisza.- W sumie... tam będzie czterech facetów.
- No i...?
- Każdy z nich może być całkiem przystojny...
- No i...?- zmrużyła oczy będąc już pod drzwiami.
- Może jakiś wpadnie ci w oko.
- Wpadać w oko to może mucha przy dobrym wietrze.- wtrącił mężczyzna, który wyszedł zza rogu domu. Trzymał w ręce wąż ogrodowy i lał wodę na trawę. Dziewczyny stały  jak wryte patrząc na przystojnego szatyna. Teraz zwróciły uwagę na to, że stał z wężem, z którego ciągle lała się woda i miał przemoczone całe spodnie.
- Przepraszam, ale leje pan sobie wodę na spodnie.- zwróciła uwagę Shelley.
- Wiem. No i co z tego?- wzruszył ramionami.
- No ma pan je całe mokre.
- Jak będę chciał, to wszystko mogę mieć mokre.- burknął nie dając po sobie poznać, że jest zły na to, że się zagapił. Następnie dumnym krokiem wrócił na taras.
- Co to za dziwak?- spytała Trish.
- Nie wiem. Nawet się nie przedstawił.-odpowiedziała ocierając podbródek.
- Coś mi się tu nie podoba. Jak on tu mieszka...- rozejrzała się jej przyjaciółka.
- Daj spokój. I idź już. Poradzę sobie.
- Na pewno?
- Tak. Zadzwonię do ciebie potem.- Trish przytaknęła niezadowolona i uściskała dawną współlokatorkę. Shel pomachała jej, gdy ta wsiadła do auta i dopiero kiedy odjechała, zapukała do drzwi. Długo nie musiała czekać. Otworzył jej nie kto inny jak chłopak, którego poznała ostatnim razem, Kendall Schmidt.- Dzień dobry.
- Nie bądźmy już tacy formalni.- położył rękę na jej plecach i delikatnie wprowadził do środka.
- A-ale walizki...- odwróciła się do tyłu.
- Zostaw walizki. Jak Logan wróci to się nimi zajmie.
- Sama mogę je wnieść na górę. Nie chcę robić problemu...
- Nie o to chodzi. Walizki trzeba odkazić. Nie wiadomo jakie zarazy przyniosłaś ze sobą.
- Co?- ściągnęła brwi.
- Siadaj.- odsunął jej szybko krzesło i podsunął pod nos umowę. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na trzystronnicową umowę pisaną drobnym drukiem z rozszerzonymi oczami.- Czytaj, a ja w międzyczasie będę zadawać ci pytania.
- Co to za wstęp na pół strony?
- Ładny, nie? Tak dla patetyczności.- uśmiechnął się.- Sam go napisałem.- Shel nie chciała przyznać, ale pominęła jakże piękne słowa gościnnego gospodarza i przeszła do konkretów. Gdy zobaczyła paragrafy, wywróciła oczami.- Czytaj, a ja w międzyczasie będę zadawał ci pytania.- powtórzył.
- Wolałabym najpierw przeczytać te punkty. Skupić się na jednym, bo nie potrafię jednocześnie...
- Pytanie pierwsze.- przerwał jej Kendall.- Czy posiadasz stałą pracę, a twoje miesięczne zarobki przekraczają minimalną płacę krajową, z której spokojnie stać cię będzie na początkową kaucję oraz comiesięczną opłatę za gospodarowanie mieszkania zgodną z punktem trzecim?
- Eee... to jest jedno pytanie?- szybko spojrzała na ceny w punkcie trzecim.- Tak, stać mnie. Pracuję w księgarni mojej babci, więc...
- Pytanie drugie.- znowu jej przerwał.- Czy wyrażasz zgodę na badania lekarskie, kontrolne, aby stwierdzić czy nie jesteś posiadaczką chorób przewlekłych, wenerycznych, zakaźnych, cywilizacyjnych i inne et cetera, et cetera,  i czy jesteś w stanie wymienić jakie dolegliwości już przeszłaś?
- Yyy...co?- przerwała czytanie.- Od kiedy prosi się o takie rzeczy?
- Logan prosił.- uśmiechnął się sztucznie.- A ja nie mogłem mu odmówić. Sprząta tu całe mieszkanie.
- W tamtym miesiącu robiłam badania, bo myślałam, że pojadę w tropiki, więc mam w miarę aktualne wyniki. Nie choruję na nic. Przechodziłam tylko ospę w dzieciństwie i nie jestem na nic uczulona.
- Wybornie. Książeczkę zdrowia masz?
- Mogę donieść.
- Wybornie. Następne pytanie...- w tym czasie brunetka zauważyła, że ktoś ją obserwuję. Przez okno od salonu zaglądał ten sam gość, co był przed domem. Miał takie spojrzenie jakby miał ją zabić. Kendall nerwowo wstał i zasłonił firanki.- Ehm... może czytaj już w spokoju lepiej.- podrapał się po głowie.
- Kto to był?
- Aaa nikt. To znaczy James.
- Mieszka tu?
- No...yyy... tak.- przytaknął w końcu zdenerwowany.- James ma dziś zły dzień. A może kawy, herbaty, ziółek?
- Nie, dziękuję.
- I tak zrobię.- poszedł do kuchni. Kiedy wrócił z herbatą, Shelley wzięła długopis do ręki.
- Skończyłam czytać. Zgadzam się na wszystkie punkty. Czy jest coś, co jeszcze powinnam wiedzieć?
- To mieszkanie jest wyjątkowe.- odpowiedział, a następnie podpisał obie umowy, dla niej i dla nich, swoim nazwiskiem.
- A jacy są współlokatorzy?
- Jak to jacy?- w tym czasie Kendall spojrzał prosto w oczy Shel.- Tak jak to mieszkanie... wyjątkowi.- wzruszyła ramionami, a następnie uważnie śledził jej ruch rąk. Shel przyłożyła końcówkę do wykropkowanego miejsca. Blondyn wstrzymał powietrze w płucach i nie oddychał póki nie zrobiła tego na co czekał od dawna.- Podpisałaś...
- Tak. Coś nie tak?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.- wstał uszczęśliwiony.- Myślałem po prostu, że przed podpisaniem poprosisz mnie o regulamin, ale skoro tak...
- Sorry, ale jaki regulamin?- spytała.
- Jak to jaki?- podszedł do szafki z książkami. Z najwyższej półki ściągnął dość cienką, ręcznie zrobioną książeczkę.- Nasz domowy kodeks. Czytałaś wstęp to czemu masz taką minę jakby cię z krzyża dopiero zdjęto?- dziewczyna bez słowa złapała za umowę i zaczęła czytać wstęp.

(...) Ta otoż kamienica jest dla nas miejscem, które trzyma tę wspólnotę w harmonicznym spokoju, a skoro chcesz dołączyć do naszej małej komitywy, to musisz zapoznać się z regulaminem. Regulamin, zwany również Wielkim Domowym Kutasem Kodeksem, jest dostępna do wglądu tylko wtedy gdy o nią poprosisz. Odrzucenie zapoznania się z Regulaminem jest jednoznaczne z akceptacją (...)

- Co to za kutas?- wskazała palcem na przekreślone słowo.
- Ah, no Carlos dowcipniś...- zarumienił się i speszył.- Wywinął taki numer. Zauważyłem to dopiero chwilę przed twoim przyjściem. Było już za późno na drukowanie nowej umowy. Przepraszam, ale mam nadzieję, że wybaczysz mu.
- To teraz nie ma takiego znaczenia jak to!
- Co, to?
- Regulammin! Takie rzeczy powinny być napisane dużymi, DRUKOWANYMI literami, a nie w tym długim, ale jakże małym wstępie, że muszę mrużyć oczy, aby to przeczytać.
- Nie poprosiłaś o lupę. Ah, czyli nie przeczytałaś...
- Nie chcę się kłócić, ale to wygląda na zamierzony efekt. Daj mi to coś.- wyrwała mu książeczkę z tytułem Wielki Domowy Kodeks Kutas.- Co? Przyjmowanie gości tylko w czwartki? Zakaz zamykania się na klucz?
- My tutaj wszyscy sobie ufamy i jeśli...
- To niedorzeczne!- oburzyła się, czytając dalej.
- Z uszanowaniem dla twojej płci, ale...
- Co?- znowu mu przerwała.- Jakie cotygodniowe inspekcje?!
- No dobra, u ciebie mogą być co dwa, bo jesteś pewnie dbającą o porządek dziewczyną...
- Żadna rewizja nie wchodzi w grę! Ani większość tych waszych zasad. To nie jest normalne. Zakaz wchodzenia na strych? A to czemu?
- To świątynia Logana. Tam wchodzić nie można.
- Ten Logan, tak samo jak ten James, to dziwak? W sumie po co ja pytam. Widze na własne oczy te wasze dziwactwa, o, tutaj!- wskazała palcem na masę punktów.- A ty? Co z tobą jest nie tak? O losie...- przyjrzała się kolejnemu punktowi.- Serio? Wspólna cotygodninowa obowiązkowa msza? Kolejka to odprawiania modlitwy do niedzielnego obiadu? Jezu!
- No tylko bez takich, nie wołaj go na daremno.- zwrócił jej uwagę. Shelley rozdziawiła usta z wrażenia. Dopiero teraz zauważyła medalik na jego szyi.
- Oj, chyba się nie dogadamy.
- Podpisałaś już umowę. Musisz. Albo zapłacisz karę.
- Nie mam takich pieniędzy.
- No to w takim razie weź regulamin, idź do swojego nowego pokoju, usiądź i przestudiuj wszystko jeśli chcesz żyć z nami w harmonii.
- Ja wam dam harmonię w tej patologicznej utopii.- warknęła.- To jest przekręt! Nikt o normalnych zmysłach by tego nie podpisał! Czuję się oszukana!
- Przyjdzie reszta to porozmawiamy o tym przy kolacji i dopiszemy dla ciebie adnotacje.- oznajmił.- Zobaczysz, przyzwyczaisz się. Zobaczysz jak dobrze będzie ci się tu mieszkać. A teraz mogę cię przywitać w tym domu, bo jest on też teraz twoim domem.
- Na pewno nie będę mieszkać w takich warunkach!- ścisnęła książkę pod pachą i weszła po schodach do swojego pokoju trzaskając drzwami.






* HEJ HAJ HELOŁ!
Tak się przedstawia pierwszy rozdział. Nazwałam go epizodem, bo miałam taką zachciankę. Mam już dość tych rozdziałów czy chapterów :P Znów wracamy do Seattle żeby nawiazać do FTS ( dla tych, którzy nie wiedzą, to mój stary blog) i mogę od razu uprzedzić, że nie jest to ta sama kamienica co wtedy :P
Pierwszy rozdział na razie powstał jako takie wprowadzenie do opowiadani. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten komiczny klimat. Ogólnie trzymam kciuki za tego bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i będę miała dzięki temu motywację do pisania coraz bardziej porąbanych rozdziałów :P
Zastanawiałam się nad publiakcjami w środę, ale nie wiem czy uda mi się pisać co tydzień. Teraz są i tak wakacje, ale wiecie... to też minus. Dużo osób teraz powyjeżdża na wakacje. Ale damy radę :D Myślałam może o dwóch tygodniach, ale na razie ustalmy, że rozdziały będą pojawiać się wtedy kiedy uznam, że stary został doceniony, dlatego liczę na Wasze komentarze. Nawet dwa krótkie słowa ;)
Mozliwe, że na środę przygotuję już drugi rozdział i zakładkę z bohaterami, która jeszcze leży i kwiczy. Przepraszam, ale dopiero w czwartek skończę sesję :P Naprawdę wolę mieć wszystko już obcykane, ale się nie da. Dlatego na pewien czas też zniknęłam i mnie nie było. Ale wracam! Wasze blogi będę nadrabiać. Oj znajdzie się czas :)
To chyba wszystko, o czym chciałam napisać. Jeśli coś mi się przypomni, to dopiszę.
Trzymajcie się i do zobaczenia (mam nadzieję) w środę za tydzień :) A kto wie? Może nawet szybciej? ;*

PS Pewnie się domyślacie już, że każdy z chłopaków na tym blogu będzie miał coś nie halo z głową. Czekam w komentarzach na spostrzeżenia. Może traficie. Wszystko okaże się w następnym rozdziale. Ty Chris, nie zdradzaj, bo Ty wiesz :P


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Musiałam sobie klepnac, zeby być 1 :p
      Ten rozdział to było jedno hahahah i wtf z mojej strony xD
      Nie spodziewałam się, że ktoś wymyśli coś takiego o naszych chłopakach, a tu proszę 😂
      Początek był dobry i te obawy Trish też, bo okazały się słuszne. Już wspólczuej Shelley chyba.. Chyba bo jeszcze nie wiadomo co się wydarzy, ale za pewne nie będzie się nudzić 😛
      Zacznijmy od Logana, który jest chory na punkcie sprzatania. To prawie jak moja sąsiadka, no ale ok. Myślałam, że to Carlos bd miał fioła na punkcie porzadku tak jak w realu xd
      Kendall to jakieś jego zupełne przeciwieństwo, ale jest fajnie. No bo tu taki katolik, msza, medalik i te sprawy, a w rzeczywistości w nic nie wierzy. Znowu bym to przypisała do Carlosa 😁
      I teraz Carlos, który okazuje się być zboczeńcem, albo tylko próbuje nim być xd chociaż moze kryje w sobie Greya, ale to nam nie wiadome ;)
      James ehh on to dopiero jest dziwny i nwm co z nim nie tak. Na prawdę, ale znając życie niedługo się dowiem :)
      Blog tym rozdziałem zapowiada się super 😃 czekam na nn x

      Usuń
    2. Właśnie chciałam zrobić z Kenda kompletne przeciwieństwo. Taki już ten blog. Pełen zaprzeczeń :p

      Usuń
  2. Nowy rozdział, rozdział pierwszy pojawił się, yeah yeah! 😝 Wow! Powinnam zacząć od początku, ale tam nie działo się nic ciekawego. HAHAHAHAHAHA!!! Jak Jamie się lał po spodniach to mi się śmiać chciało. Kendall wcale nie lepszy! Kto to, zakonnik jakiś? Ksiądz? Biskup? Nie mam pojęcia, ale strasznie mnie to bawi 😝 A jak zaczęła czytać ten regulamin to mi gały wyszły na wierzch. Jak to tam było? Cotygodniowa inspekcja? Kolejka do modlitwy przedobiednej? Zakaz wchodzenia na strych do królestwa Logana? Hue hue hue, i jeszcze nie może się wypisać! To żeś się Shelley wpakowała! Czeba było zostać z Trish i Jake'm. Teraz jesteś skazana na tych czterech dziwaków! Ale i tak najlepszy był tytuł tego ich Regulaminu. Carlos rządzisz! 😝😂. Czyli tak, Kendall jest księdzem, Logan chorobliwym hipochondrykiem, James ślepym naburmuszonym ogrodnikiem, a Carlos niestosownym komikiem o zrytej bani. Czekaj, czekaj! Oni wszyscy mają zrytą banię! Nie wierzę! Kolejny wspaniały blog BloggerMammy, a ja mam zaszczyt być tu od pierwszego EPIZODU! To takie piękne! Aż łezka się w oku kręci! Ze szczęścia oczywiście. Mam nadzieję, że następny wstawisz jeszcze przed środa, a zakładki z bohaterami nie mogę się już doczkeać 😀😃😆 Fajnie, że już wróciłaś i powodzenia na sesji oczywiście! Trzymam kciuki 👍🏻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dopisałam, bo mi się udostępniło od razu... Czekam na nn :D

      Usuń
    2. Miło mi bardzo za ten komentarz :) Mam nadzieję, że dobrze się będziesz tu bawić :) A kim jest Kendal to się dowiecie niebawem. Tak jak wszystkiego

      Usuń
  3. Bum klap skomciam jak się skończy mecz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra! Nic nie mówię. Mogę tylko się pochwalić że byłem pomocny ^^
      Leje z wielkiego domowego kutasa. Oj Carlito...
      Się szery szery lejdi nakręciła a tu taka klapa.. jak już Ci kiedyś mówiłem bd nazywać ją Wisienką;D
      Trish jednak miała dobre przeczucia. Pamiętaj Wisienka! Zawsze słuchaj najlepszej psiapsi :D
      EPIZOD genialny! Ale no cóż.. to już że tak powiem znam. Ja czekam na kolejny!!!!!!!!!!! Oj czekam czekam czekam!!!!! ;D wgl jestem głupi bo zapomniałem co jest nie hallo z Jamesem. Cała resztę pamiętam a jego jakoś nie. Ale z całą pewnością jest szurniety ;D. Jeszcze raz cudo! Do następnego :*

      Usuń
    2. Wisienka nie jest wykluczona :) Hangutki włącz to Ci napisze co ma James :p za to ja nie pamiętam jego zawodu a chce zakładkę zrobić. Idę przegrzebać historię konwersacji

      Usuń
  4. Hej, jestem. Wczoraj nie mogłam, ale jestem teraz.
    Nie wiedzieć czemy Shelley kojarzy mi się z Sheley Henning. O ja świruska.
    No tak. Jake może i nie ma. Ale ona ma. A co to za Jake? Bo w bohaterach wciąż niż nie ma, przynajmniej odkąd tam zaglądałam, tyli jakies pięć minut od przybrania się do czytania.
    Coś mi się widzi, że wiem o jakich czterech facetów chodzi. To oni mają byc tymi dziwakami (oglądałam Smallville, więc słownictwo mi zostało)?
    Napaliła? A nie najarała?
    Trish jest bardzo negatywnie nastawiona. Ablo bardzo chce, żeby Shelley z nią mieszkała, albo po prostu jest takim typem człowieka.
    Kilka książek? Ja bym zabrała przynajmniej piętnaście. Albo dwadzieścia pięć... Nie wiem. Ciągle się mnożą. Ale za to mam pomysł na sondę uliczną. Przejść się z książką w cegłą i wypytywać się, czym sa te dwa przedmioty, do czego służą i najważniejsze: co mają ze sobą wspólnego.
    Szatyn podlewający trawnik? Obstawiam Logana! Druga możliwość to James. Będziesz go nazywać Jimmy?
    Wywiad Kendalla powala. Mistrzostwo normalnie. To takie rzyciowe (błąd celowy).
    Aaa... czyli Logan to pedancik. Teraz zmieniam zdanie. To James podlewał ten trawnik. Muchy to on ma, ale chyba w nosie. No super. Książeczka zdrowa? No co jeszcze? Badanie z sanepidu?
    Ziółka to by się Jamesowi przydały. Szałwia, rumianek i melisa.
    Wyjątkowi lokatorzy? Wyjątkowi, w sensie dziewni?
    Coś mi się widzi, że Carlos będzie miał dużo wspólnego z Serialowym carlosem. Przynajmniej w kwtestii poczucia humoru.
    Końcówka plus to techno ze szczytu mojej playlisty ruwna się śmiech. Tak, techno na górze, bo zwykle przyewijam suwak na sam dół, a tam sa kawałki na wenę. I ładne piosenki. I kaczuchy, zebym wiedziała, kiedy koniec listy. Taki żarcik.
    Pierwszy odcinek: Cudny. Już czekam na ciąg dalszy.
    "Pewnie się domyślacie już, że każdy z chłopaków na tym blogu będzie miał coś nie halo z głową." - poprawka, oni już mają sporo nie halo z głową.
    I wyszedł komek pisany na bieżąco. No, trzymaj się! A ja obczaję Chrisa i lecę wstawiać notkę na tlen. Trzymaj się! Do następnego! Ja na pewno doceniłam, to spoko możesz wstawiać następny.

    OdpowiedzUsuń