Shelley mogła narzekać na wiele rzeczy w nowym domu, ale nie mogła narzekać na spokój podczas ciszy nocnej. Tu każdy respektował ten czas, więc można było pozwolić sobie na chrapanie i ślinienie się w poduszkę bez najmniejszej przeszkody. Gdy tylko wybiła godzina szósta, a jej budzik zaczął wyć niemiłosiernie, bez otwierania oczu rzuciła nim o podłogę. Następnie zadowolona ułożyła głowę na poprzednie miejsce. Głęboki wdech dla wyrównania tempa, jeszcze jedna poprawka pościeli i... huk! A raczej wycie jakiejś maszyny. Shelley zdenerwowana nałożyła poduszkę na głowę, ale hałas był nie do zniesienia i mógł go zagłuszyć jedynie metalowy koncert czy silnik samolotu. Ubrała się nerwowo w szlafrok i zeszła na dół.
- Czy ktoś mógłby to wyłączyć?- spytała. Na dole Logan odkurzał w kuchni pod nogami Jamesa, który oparł je na drugie krzesełko. Ze spokojem czytał poranną gazetę. Logan podniósł za chwilę głowę, spojrzał na dziewczynę, ale nie zareagował z żaden sposób. Następnie James zorientował się o jej obecności. Westchnął ciężko i przełożył kartkę w gazecie.- Haloo?- chciała wyłączyć maszynę, ale gdy zobaczyła jak wygląda odkurzacz, osłupiała. W niczym nie przypominał w wyglądzie zwykłego odkurzacza. Przypominało kształtem futurystyczne połączenie lodówki turystycznej, tostera i Bóg wie czego jeszcze.
- Jeszcze nie skończyłem!- powiadomił Logan.
- Ja rozumiem, że James znowu zrobił syf, ale można to zamieść miotłą i szufelką. To tylko suche płatki.
- Shelley, doceniam radę, ale nie ucz mnie jak mam sprzątać. Miotłę trzeba potem wyczyścić, bo lepkie resztki płatków w niej zostaną, potem będą tam gnić i pokleją mi włosie, a ja nie mam czasu na takie rzeczy.
- Zostaw go, niech sprząta.- powiedział James nie odrywając wzroku od artykułu. Wiedziała, że Logan sprząta mieszkanie, bo lubi to robić, ale tylko po Jamesie było widać, że traktuje go jako sprzątaczkę.
- Jest szósta rano. Pobudzicie wszystkich.
- O nie moja droga. Jest już szósta trzy i mogę sobie na to pozwolić.- usprawiedliwił się Henderson.
- Człowieku! Myśl o innych! Rozumiem, że cisza nocna się skończyła, ale to za wcześnie. I co to w ogóle jest? To w ogóle jest odkurzacz? Czy maszyna losująca Lotto?
- Cudny nie?- najwyraźniej Logan nie zrozumiał, że jej zdziwienie to nie zachwyt. To najnowszy Zelmer 2000x. I nikt takiego nie ma. Tylko ja.- powiedział dumnie.
- Na pewno są takie odkurzacze skoro kupiłeś go...
- Nie waż się go pytać skąd go ma.- ostrzegł Maslow.
- Skąd go masz?- spytała Shel robiąc mu na złość. Maslow wywrócił oczami i przeniósł się do salonu.
- Otóż interesuje się technologią, kocham gadżety. A mój kolega pracuje w tej firmie i tam mieli prototyp nowego odkurzacza. Był w fazie testów, więc był niedostępny reszcie świata. To jedyny model na świecie.
- To dlaczego ty go tylko masz?
- Bo jest kurwa brzydki!- odpowiedział Maslow słysząc wszystko z salonu.- Jego kolega był chyba pijany gdy go projektował.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.- powiedział głośniej Logan.- Po za tym jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Kocham go bardziej niż swój samochód i gdyby stała mu się jakaś krzywda...
- To tylko odkurzacz.
- TO JEST ZELMER 2000X! To najlepszy odkurzacz na świecie. Wszystko z tej podłogi zeżre! WSZYSTKO!
- Skarpetę mi wpierdolił nawet skurwysyn.- James wrócił do kuchni i otworzył przejście do tarasu.
- Mogliby zmienić design i wcielić go w życie skoro jest taki dobry.
- Cieszę się, że podzielasz moje zdanie.
- O! I wyje jak syrena. To by mogli zmienić. Mogę go wypróbować?- spytała.- Tak tylko pojeżdżę nim, sprawdzę jak się go trzyma i czy w ogóle to taka rewelacja.
- Hmm no dobra. Masz. Tylko ostrożnie z nim. Pójdę na chwilę do łazienki.- poszedł.
Shelley odpaliła odkurzacz i znów zaczął wyć. Prócz hałasu naprawdę dobrze się go używało. Po kryjomu nawet coś rozsypywała żeby sprawdzić.
- Ssie jak ta lala. -skomentował Carlos, który pojawił się w kuchni i poszedł dalej.
- Tylko nie włączaj najwyższych obrotów, bo jeszcze wylecisz w kosmos.- zażartował wrednie James. Shelley przekręciła gałkę i w jednej sekundzie zawył tak głośno, że zatkała uszy. Odkurzacz zatrząsł się i jak torpeda wystrzelił przez otwarte drzwi do tarasu. Shelley osłupiała gdy odkurzacz zniknął z jej pola widzenia. Popatrzyła na Jamesa, który też nie ukrywał zdziwienia i wielkiego ubawu całą sytuacją. Po chwili usłyszeli łomot. Brunetka wybiegła na taras, a co tam zobaczyła, przyprawiło ją prawie o palpitacje serca. Zelmer połamał płot oddzielający ich od sąsiadów.
- Zelmer!- Logan przerażony wybiegł na zewnątrz.- ZELMER 2000X!- wołał go jak żywą istotę z tęsknotą w głosie.- Coś ty narobiła?! Wiedziałem! Czułem coś w kościach żeby ci nic nie dawać!
- Logan, przepraszam.- powiedziała.
- Mówiłem jej żeby nie przekręcała na maksa, ale nie słuchała.- wtrącił James.
- A więc to dlatego go wycofali? James mnie wrobił! Podszedł mnie!
- Co ty wygadujesz? Zelmer to przyjaciel Logana. Nie mógłbym go skrzywdzić.- odparł z głową podniesioną wysoko do góry.
- Przecież nic się nie stało. Pójdę do sąsiadów i...
- NIEEE!- powiedzieli na raz Logan i James.
- Czemu?
- Przepadł już na zawsze. Został wessany w ciemne czeluścia... czeluści... czeluście...yyy otchłań.- Logan załamany kucnął bliski wzruszenia.
- Chodź stary.- James zgarnął go z ziemi.- Odpręż się. Los znów ostro zesrał się na półpiętrze. Trzeba to posprzątać. Zapach domestosa dobrze ci zrobi.- Logan smarknął i potulnie przytaknął.
Shelley nie rozumiała całej sytuacji. Musiała to wszystko wyjaśnić zanim sąsiedzi sprują się o zepsuty płot i Logan obrazi się na śmierć. Musiała to załatwić zanim pojedzie do księgarni. Wróciła do kuchni gdzie spotkała Kendalla modlącego się przy małej kapliczce. Poczekała aż skończy.
- Słyszałem co się stało.- odparł kiedy podniósł się z klęczek.
- Chcę odzyskać Zelmera.
- Gryzą cię wyrzuty sumienia?
- To wszystko wina Jamesa. No ale... no może trochę...
- Bóg ci to wybaczy.- powiedział.
- Ale Logan nie. A ja nie chce mieć kwasów z kolejnym lokatorem. Czemu wszyscy zachowują się jakby on przepadł? Kto mieszka za tym płotem?
- Sami nie wiemy. Nie znamy jej imienia, ale chłopaki nazwali ją Wiedźmą. Nie znamy jej i nie trzymamy się za dobrze, a z tego jak się ubiera i jak zachowuje wygląda na to, że opętał ja szatan. Wiele razy mieliśmy z nią nieprzyjemności...
- Aha... i nie pomyślałeś żeby mi o tym powiedzieć wcześniej?
- Nie pytałaś.- odpowiedział.- Poza tym stronimy od siebie jak najdalej. I każda rzecz, która tam wylądowała... piłka siatkowa, nasz stary wąż ogrodowy czy chomik...
- CHOMIK?!
- Dildos.- powiedział Kendall. Shel parsknęła krótkim śmiechem, bo w jego ustach te słowa nabierały zakazanego natężenia.- Tak miał na imię.
- Pewnie należy do Carlosa.
- Już nie. Nawet nie wiemy czy żyje.
- Nie próbowaliście odzyskać rzeczy?- spytała.
- Owszem. James tam poszedł, bo jako jedyny się nie bał. Jednak gdy wrócił...- nie dokończył.- Nie chciał nam mówić wiele rzeczy, ale przyznał, że coś niedobrego tam się dzieje. Shelley, jeśli życie ci miłe, zostaw ten odkurzacz.
- Trzeba z tym iść na policję!
- Żadnej policji. Nie chcemy mieć kłopotów. Boimy się żądzy jej zemsty.
- No ale trzeba coś zrobić zanim ona coś zrobi! Przecież ma zrobioną na wylot dziurę w płocie!
- Pokaż mi.- zaprowadziła go na taras gdzie ku jej zdumieniu, dziura została załatana.
- A-a-ale jak?
- Shelley... idź coś zjedz. Niedługo musisz iść do pracy.- Kendall wrócił do domu. Dziewczyna stała jeszcze chwilę w wielkiej zadumie, a następnie wróciła do kuchni.
- Logan, no przepraszam.- powiedziała raz jeszcze.
- I na co mi twoje przepraszam jak nie mam czym sprzątać?
- Zamiotę wszystko...
- O nie! Ty się niczego w tym domu nie tykaj!- zagroził jej, a następnie wyszedł z domu.
- Ktoś sobie naskrobał.- wtrącił James w niezręczną ciszę.- A mieszkasz tutaj ile?
- Weź już zamknij puchę.- warknęła.- Odzyskam ten odkurzacz.
- Pff!- Maslow prychnął.- nie no serio powodzenia.
- Tak?
- Nie.- odpowiedział.
- Kendall mówił, że rozmawiałeś z tą dziewczyną. Jaka ona jest?- spytała zaciekawiona.
- Idź i sama się przekonaj.- wstał i wyszedł.
Shelley w pracy czas myślała o tajemniczej sąsiadce. Gdy była już blisko mieszkania, była nastawiona na to żeby tam wpaść z wizytą. Jednak w ostatniej chwili stchórzyła. Jakaś dziwna aura unosiła się przy tym domu. Zmarszczyła brwi i poszła do siebie.
- Zaczekaaaj!- zawołał ją Carlos.
- Co się stało?
- Cherry, podobno zniknęłaś Zelmera Logana dziś rano.- nie miała siły już po raz kolejny poprawiać swojego imienia.
- Kupię mu nowy odkurzacz i będzie po problemie.
- Nie, on kocha ten odkurzacz. To wcale nie pomoże.
- Nie chcę tam iść. Tam jest... dziwnie.
- Stracha masz? Nie dziwię się. Tylko James odważył się tam wkroczyć, ale mówił, że żałuje. I nie chciał wiele powiedzieć Kendallowi, bo ten wpadłby w histerię.
- Czemu?
- Bo ona jest szatanem. Jak chcesz... to możemy iść tam razem.
- Serio mógłbyś to dla mnie zrobić i mi pomóc?
- Kobieto, tam jest mój Dildosek! Ja nawet nie wiem czy żyje. Może pożarła go już tydzień temu na podwieczorek...
- Na pewno żyje. Chodź.
- A podasz mi rękę?
- Nie!- podniosła głos. Carlos spuścił głowę.
- Nie chciałem cię poderwać.
- A co chciałeś?
- Boję się...
- Opanuj się.- wywróciła oczami przechodząc przez wyjście.
- No dobra, żartowałem huehue.- podeszli do jej bramy.- Ok, to ja naciskam guzik, a ty mówisz.- jednak zanim wykonał jakikolwiek ruch, brama sama się przed nimi otworzyła.- Dobra, jednak się boję.- sam złapał ją za rękę.- Obserwuje nas...
- Puść mnie!- zdenerwowała się. Niepewnym krokiem weszła na obcą posesję pchając Carlosa do środka.- Teraz ja pukam, a ty mówisz.
- To nie fair! Nic nie powiedziałaś wcześniej! Ja nawet nic nie dotknąłem.
- Jeny, kim ona jest?
- Mówiłem już, że to szatan! Włosy kruczoczarne, twarz blada, stylizacja na gota. Pewnie odprawia czarne msze i pali koty. James to ukrywał, bo Kendall dostałby padaczki na samą myśl, że za płotem mieszka ktoś taki.
- Nie wyobrażam sobie żeby Kendall wybuchł gniewem. Jest bardzo spokojny...- już miała pukać kiedy drzwi same się otworzyły. Oboje spojrzeli na siebie z przerażeniem. Nikt nawet nie pokazał się im oczom.- Halo?
- Nie wchodź tam.- szepnął.- To jest pułapka... wejdziemy i drzwi się za nami zamkną.
- Daj spokój. Pewnie jest to jakaś małolata, która robi sobie żarty...- złapała go za nadgarstek i zaciągnęła do środka.- Co tu tak ciemno? Halooo? Wiem, że tu jesteś...
- Gdzie mnie ciągniesz. Nie wierzę, że to mówię, ale GŁĘBIEJ NIE WEJDĘ!
- Słyszę coś w kuchni...
- Cherry tu jest krew! Krew!- wskazał na podłogę.- Spadamy stąd.
- NIGDZIE NIE PÓJDZIECIE!- zza kuchennych drzwi drzwi wyskoczyła zakapturzona dziewczyna z nożem. Shelley i Carlos wrzasnęli jak przestraszone dzieci. Chcieli wyjść, ale ktoś zatrzasnął drzwi.
- Haha mam was naiwniaki!- to był James. Sąsiadka zdjęła kaptur i również zaczęła cisnąć z nich bekę.
- Co to za głupi żart? Ile wy macie lat?
- Ja pierdole, James. Warto było... twój kolega posikał się w spodnie.
- To nie mocz... to... wacek mi się spocił.
- Powiedz jeszcze, że na mój widok, a uwierzę.- zaśmiała się, a Carlos zaczerwieniony stał i wbił spojrzenie w ziemie gdzie leżała sztuczna krew. Sher stała zdenerwowana na ich oboje. Była zła na dziewczynę. Wydała się jej być bardzo podobna do Jamesa pod względem charakteru. Jej opis nawet zgadza się z tym co słyszała. Była blada. Miała średniej długości ciemne włosy. W dodatku jej twarz zdobiło kilka kolczyków, a całą lewą rękę miała zalaną kolorowymi tatuażami.
- Już wystarczy?- spytała.- James debilu, wytłumacz się.
- To jest Robin. Mieszka tutaj. To chyba wystarczy. Jest jeszcze taka jedna dziwaczka, ale ona to straszne strachajło...
- Charlotte zejdź na dół!- zawołała sąsiadka. Jednak nikt się nie odezwał, nawet nie dał znaku życia.- Pewnie nie chce nikogo poznawać.
- James, ona zajebała mi Dildosa!- oburzył się Pena.
- Żyje, siusiumajtku.- powiedziała.- Trzymaj go.- podała mu klatkę.
- Dildosku najukochańszy! Już cię nigdy nie opuszczę...dopóki nie zdechniesz. Kocham cię!- wziął go na ręce. James nie był do końca z tego zadowolony co zauważyła Shelley.
- Sprytny, bardzo sprytny sposób na to jak pozbyć się wkurwiających rzeczy. Powiedzieć, że przepadły u krwiożerczej sąsiadki. Oddawaj piłkę i odkurzacz.
- Skąd pomysł, że miałem z tym coś wspólnego? Nie znasz mnie.
- Nie trzeba cię znać żeby się dowiedzieć jaki jesteś. W księgarni znajomi życzyli mi cierpliwości jak się dowiedzieli, że będę z tobą mieszkać. Chodź, Carlos.
- ZELMER!- zawołał Logan jak zobaczył swój skarb w wejściu.- Ty żyjesz!
- Mówiłam, że go odzyskam.- powiedziała dumna.
- O moja piłka!- uradował się Kendall.
- To ty grasz?- spytała.
- Grał beznadziejnie.- wyjaśnił James.- Zrobiłem to dla jego dobra.
- Najważniejsze, że Dildos jest znów wśrod nas.- powiedział Carlos.
- A spróbuj go wypuścić jeszcze raz, to mu sam łapy opierdole.- zagroził Maslow, na co Carlos zareagował niezrozumiałym śmiechem.
* Nareszcie pojawił się nowy rozdział!
PRZEPRASZAM! Czekaliście ponad miesiąc na niego. Zrobiłam sobie na serio długi urlop od bloggera. Najpierw smaliłam się na Majorce, a potem spędzałam czas w domu, a ostatnio dzień w dzień męczę się w robocie. Ciężko było zebrać myśli. Dajcie znak czy macie focha :P Postaram się nadrobić blogi kiedy moje nogi przestaną krzyczeć. Paaa! :*
- Czy ktoś mógłby to wyłączyć?- spytała. Na dole Logan odkurzał w kuchni pod nogami Jamesa, który oparł je na drugie krzesełko. Ze spokojem czytał poranną gazetę. Logan podniósł za chwilę głowę, spojrzał na dziewczynę, ale nie zareagował z żaden sposób. Następnie James zorientował się o jej obecności. Westchnął ciężko i przełożył kartkę w gazecie.- Haloo?- chciała wyłączyć maszynę, ale gdy zobaczyła jak wygląda odkurzacz, osłupiała. W niczym nie przypominał w wyglądzie zwykłego odkurzacza. Przypominało kształtem futurystyczne połączenie lodówki turystycznej, tostera i Bóg wie czego jeszcze.
- Jeszcze nie skończyłem!- powiadomił Logan.
- Ja rozumiem, że James znowu zrobił syf, ale można to zamieść miotłą i szufelką. To tylko suche płatki.
- Shelley, doceniam radę, ale nie ucz mnie jak mam sprzątać. Miotłę trzeba potem wyczyścić, bo lepkie resztki płatków w niej zostaną, potem będą tam gnić i pokleją mi włosie, a ja nie mam czasu na takie rzeczy.
- Zostaw go, niech sprząta.- powiedział James nie odrywając wzroku od artykułu. Wiedziała, że Logan sprząta mieszkanie, bo lubi to robić, ale tylko po Jamesie było widać, że traktuje go jako sprzątaczkę.
- Jest szósta rano. Pobudzicie wszystkich.
- O nie moja droga. Jest już szósta trzy i mogę sobie na to pozwolić.- usprawiedliwił się Henderson.
- Człowieku! Myśl o innych! Rozumiem, że cisza nocna się skończyła, ale to za wcześnie. I co to w ogóle jest? To w ogóle jest odkurzacz? Czy maszyna losująca Lotto?
- Cudny nie?- najwyraźniej Logan nie zrozumiał, że jej zdziwienie to nie zachwyt. To najnowszy Zelmer 2000x. I nikt takiego nie ma. Tylko ja.- powiedział dumnie.
- Na pewno są takie odkurzacze skoro kupiłeś go...
- Nie waż się go pytać skąd go ma.- ostrzegł Maslow.
- Skąd go masz?- spytała Shel robiąc mu na złość. Maslow wywrócił oczami i przeniósł się do salonu.
- Otóż interesuje się technologią, kocham gadżety. A mój kolega pracuje w tej firmie i tam mieli prototyp nowego odkurzacza. Był w fazie testów, więc był niedostępny reszcie świata. To jedyny model na świecie.
- To dlaczego ty go tylko masz?
- Bo jest kurwa brzydki!- odpowiedział Maslow słysząc wszystko z salonu.- Jego kolega był chyba pijany gdy go projektował.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.- powiedział głośniej Logan.- Po za tym jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Kocham go bardziej niż swój samochód i gdyby stała mu się jakaś krzywda...
- To tylko odkurzacz.
- TO JEST ZELMER 2000X! To najlepszy odkurzacz na świecie. Wszystko z tej podłogi zeżre! WSZYSTKO!
- Skarpetę mi wpierdolił nawet skurwysyn.- James wrócił do kuchni i otworzył przejście do tarasu.
- Mogliby zmienić design i wcielić go w życie skoro jest taki dobry.
- Cieszę się, że podzielasz moje zdanie.
- O! I wyje jak syrena. To by mogli zmienić. Mogę go wypróbować?- spytała.- Tak tylko pojeżdżę nim, sprawdzę jak się go trzyma i czy w ogóle to taka rewelacja.
- Hmm no dobra. Masz. Tylko ostrożnie z nim. Pójdę na chwilę do łazienki.- poszedł.
Shelley odpaliła odkurzacz i znów zaczął wyć. Prócz hałasu naprawdę dobrze się go używało. Po kryjomu nawet coś rozsypywała żeby sprawdzić.
- Ssie jak ta lala. -skomentował Carlos, który pojawił się w kuchni i poszedł dalej.
- Tylko nie włączaj najwyższych obrotów, bo jeszcze wylecisz w kosmos.- zażartował wrednie James. Shelley przekręciła gałkę i w jednej sekundzie zawył tak głośno, że zatkała uszy. Odkurzacz zatrząsł się i jak torpeda wystrzelił przez otwarte drzwi do tarasu. Shelley osłupiała gdy odkurzacz zniknął z jej pola widzenia. Popatrzyła na Jamesa, który też nie ukrywał zdziwienia i wielkiego ubawu całą sytuacją. Po chwili usłyszeli łomot. Brunetka wybiegła na taras, a co tam zobaczyła, przyprawiło ją prawie o palpitacje serca. Zelmer połamał płot oddzielający ich od sąsiadów.
- Zelmer!- Logan przerażony wybiegł na zewnątrz.- ZELMER 2000X!- wołał go jak żywą istotę z tęsknotą w głosie.- Coś ty narobiła?! Wiedziałem! Czułem coś w kościach żeby ci nic nie dawać!
- Logan, przepraszam.- powiedziała.
- Mówiłem jej żeby nie przekręcała na maksa, ale nie słuchała.- wtrącił James.
- A więc to dlatego go wycofali? James mnie wrobił! Podszedł mnie!
- Co ty wygadujesz? Zelmer to przyjaciel Logana. Nie mógłbym go skrzywdzić.- odparł z głową podniesioną wysoko do góry.
- Przecież nic się nie stało. Pójdę do sąsiadów i...
- NIEEE!- powiedzieli na raz Logan i James.
- Czemu?
- Przepadł już na zawsze. Został wessany w ciemne czeluścia... czeluści... czeluście...yyy otchłań.- Logan załamany kucnął bliski wzruszenia.
- Chodź stary.- James zgarnął go z ziemi.- Odpręż się. Los znów ostro zesrał się na półpiętrze. Trzeba to posprzątać. Zapach domestosa dobrze ci zrobi.- Logan smarknął i potulnie przytaknął.
Shelley nie rozumiała całej sytuacji. Musiała to wszystko wyjaśnić zanim sąsiedzi sprują się o zepsuty płot i Logan obrazi się na śmierć. Musiała to załatwić zanim pojedzie do księgarni. Wróciła do kuchni gdzie spotkała Kendalla modlącego się przy małej kapliczce. Poczekała aż skończy.
- Słyszałem co się stało.- odparł kiedy podniósł się z klęczek.
- Chcę odzyskać Zelmera.
- Gryzą cię wyrzuty sumienia?
- To wszystko wina Jamesa. No ale... no może trochę...
- Bóg ci to wybaczy.- powiedział.
- Ale Logan nie. A ja nie chce mieć kwasów z kolejnym lokatorem. Czemu wszyscy zachowują się jakby on przepadł? Kto mieszka za tym płotem?
- Sami nie wiemy. Nie znamy jej imienia, ale chłopaki nazwali ją Wiedźmą. Nie znamy jej i nie trzymamy się za dobrze, a z tego jak się ubiera i jak zachowuje wygląda na to, że opętał ja szatan. Wiele razy mieliśmy z nią nieprzyjemności...
- Aha... i nie pomyślałeś żeby mi o tym powiedzieć wcześniej?
- Nie pytałaś.- odpowiedział.- Poza tym stronimy od siebie jak najdalej. I każda rzecz, która tam wylądowała... piłka siatkowa, nasz stary wąż ogrodowy czy chomik...
- CHOMIK?!
- Dildos.- powiedział Kendall. Shel parsknęła krótkim śmiechem, bo w jego ustach te słowa nabierały zakazanego natężenia.- Tak miał na imię.
- Pewnie należy do Carlosa.
- Już nie. Nawet nie wiemy czy żyje.
- Nie próbowaliście odzyskać rzeczy?- spytała.
- Owszem. James tam poszedł, bo jako jedyny się nie bał. Jednak gdy wrócił...- nie dokończył.- Nie chciał nam mówić wiele rzeczy, ale przyznał, że coś niedobrego tam się dzieje. Shelley, jeśli życie ci miłe, zostaw ten odkurzacz.
- Trzeba z tym iść na policję!
- Żadnej policji. Nie chcemy mieć kłopotów. Boimy się żądzy jej zemsty.
- No ale trzeba coś zrobić zanim ona coś zrobi! Przecież ma zrobioną na wylot dziurę w płocie!
- Pokaż mi.- zaprowadziła go na taras gdzie ku jej zdumieniu, dziura została załatana.
- A-a-ale jak?
- Shelley... idź coś zjedz. Niedługo musisz iść do pracy.- Kendall wrócił do domu. Dziewczyna stała jeszcze chwilę w wielkiej zadumie, a następnie wróciła do kuchni.
- Logan, no przepraszam.- powiedziała raz jeszcze.
- I na co mi twoje przepraszam jak nie mam czym sprzątać?
- Zamiotę wszystko...
- O nie! Ty się niczego w tym domu nie tykaj!- zagroził jej, a następnie wyszedł z domu.
- Ktoś sobie naskrobał.- wtrącił James w niezręczną ciszę.- A mieszkasz tutaj ile?
- Weź już zamknij puchę.- warknęła.- Odzyskam ten odkurzacz.
- Pff!- Maslow prychnął.- nie no serio powodzenia.
- Tak?
- Nie.- odpowiedział.
- Kendall mówił, że rozmawiałeś z tą dziewczyną. Jaka ona jest?- spytała zaciekawiona.
- Idź i sama się przekonaj.- wstał i wyszedł.
Shelley w pracy czas myślała o tajemniczej sąsiadce. Gdy była już blisko mieszkania, była nastawiona na to żeby tam wpaść z wizytą. Jednak w ostatniej chwili stchórzyła. Jakaś dziwna aura unosiła się przy tym domu. Zmarszczyła brwi i poszła do siebie.
- Zaczekaaaj!- zawołał ją Carlos.
- Co się stało?
- Cherry, podobno zniknęłaś Zelmera Logana dziś rano.- nie miała siły już po raz kolejny poprawiać swojego imienia.
- Kupię mu nowy odkurzacz i będzie po problemie.
- Nie, on kocha ten odkurzacz. To wcale nie pomoże.
- Nie chcę tam iść. Tam jest... dziwnie.
- Stracha masz? Nie dziwię się. Tylko James odważył się tam wkroczyć, ale mówił, że żałuje. I nie chciał wiele powiedzieć Kendallowi, bo ten wpadłby w histerię.
- Czemu?
- Bo ona jest szatanem. Jak chcesz... to możemy iść tam razem.
- Serio mógłbyś to dla mnie zrobić i mi pomóc?
- Kobieto, tam jest mój Dildosek! Ja nawet nie wiem czy żyje. Może pożarła go już tydzień temu na podwieczorek...
- Na pewno żyje. Chodź.
- A podasz mi rękę?
- Nie!- podniosła głos. Carlos spuścił głowę.
- Nie chciałem cię poderwać.
- A co chciałeś?
- Boję się...
- Opanuj się.- wywróciła oczami przechodząc przez wyjście.
- No dobra, żartowałem huehue.- podeszli do jej bramy.- Ok, to ja naciskam guzik, a ty mówisz.- jednak zanim wykonał jakikolwiek ruch, brama sama się przed nimi otworzyła.- Dobra, jednak się boję.- sam złapał ją za rękę.- Obserwuje nas...
- Puść mnie!- zdenerwowała się. Niepewnym krokiem weszła na obcą posesję pchając Carlosa do środka.- Teraz ja pukam, a ty mówisz.
- To nie fair! Nic nie powiedziałaś wcześniej! Ja nawet nic nie dotknąłem.
- Jeny, kim ona jest?
- Mówiłem już, że to szatan! Włosy kruczoczarne, twarz blada, stylizacja na gota. Pewnie odprawia czarne msze i pali koty. James to ukrywał, bo Kendall dostałby padaczki na samą myśl, że za płotem mieszka ktoś taki.
- Nie wyobrażam sobie żeby Kendall wybuchł gniewem. Jest bardzo spokojny...- już miała pukać kiedy drzwi same się otworzyły. Oboje spojrzeli na siebie z przerażeniem. Nikt nawet nie pokazał się im oczom.- Halo?
- Nie wchodź tam.- szepnął.- To jest pułapka... wejdziemy i drzwi się za nami zamkną.
- Daj spokój. Pewnie jest to jakaś małolata, która robi sobie żarty...- złapała go za nadgarstek i zaciągnęła do środka.- Co tu tak ciemno? Halooo? Wiem, że tu jesteś...
- Gdzie mnie ciągniesz. Nie wierzę, że to mówię, ale GŁĘBIEJ NIE WEJDĘ!
- Słyszę coś w kuchni...
- Cherry tu jest krew! Krew!- wskazał na podłogę.- Spadamy stąd.
- NIGDZIE NIE PÓJDZIECIE!- zza kuchennych drzwi drzwi wyskoczyła zakapturzona dziewczyna z nożem. Shelley i Carlos wrzasnęli jak przestraszone dzieci. Chcieli wyjść, ale ktoś zatrzasnął drzwi.
- Haha mam was naiwniaki!- to był James. Sąsiadka zdjęła kaptur i również zaczęła cisnąć z nich bekę.
- Co to za głupi żart? Ile wy macie lat?
- Ja pierdole, James. Warto było... twój kolega posikał się w spodnie.
- To nie mocz... to... wacek mi się spocił.
- Powiedz jeszcze, że na mój widok, a uwierzę.- zaśmiała się, a Carlos zaczerwieniony stał i wbił spojrzenie w ziemie gdzie leżała sztuczna krew. Sher stała zdenerwowana na ich oboje. Była zła na dziewczynę. Wydała się jej być bardzo podobna do Jamesa pod względem charakteru. Jej opis nawet zgadza się z tym co słyszała. Była blada. Miała średniej długości ciemne włosy. W dodatku jej twarz zdobiło kilka kolczyków, a całą lewą rękę miała zalaną kolorowymi tatuażami.
- Już wystarczy?- spytała.- James debilu, wytłumacz się.
- To jest Robin. Mieszka tutaj. To chyba wystarczy. Jest jeszcze taka jedna dziwaczka, ale ona to straszne strachajło...
- Charlotte zejdź na dół!- zawołała sąsiadka. Jednak nikt się nie odezwał, nawet nie dał znaku życia.- Pewnie nie chce nikogo poznawać.
- James, ona zajebała mi Dildosa!- oburzył się Pena.
- Żyje, siusiumajtku.- powiedziała.- Trzymaj go.- podała mu klatkę.
- Dildosku najukochańszy! Już cię nigdy nie opuszczę...dopóki nie zdechniesz. Kocham cię!- wziął go na ręce. James nie był do końca z tego zadowolony co zauważyła Shelley.
- Sprytny, bardzo sprytny sposób na to jak pozbyć się wkurwiających rzeczy. Powiedzieć, że przepadły u krwiożerczej sąsiadki. Oddawaj piłkę i odkurzacz.
- Skąd pomysł, że miałem z tym coś wspólnego? Nie znasz mnie.
- Nie trzeba cię znać żeby się dowiedzieć jaki jesteś. W księgarni znajomi życzyli mi cierpliwości jak się dowiedzieli, że będę z tobą mieszkać. Chodź, Carlos.
- ZELMER!- zawołał Logan jak zobaczył swój skarb w wejściu.- Ty żyjesz!
- Mówiłam, że go odzyskam.- powiedziała dumna.
- O moja piłka!- uradował się Kendall.
- To ty grasz?- spytała.
- Grał beznadziejnie.- wyjaśnił James.- Zrobiłem to dla jego dobra.
- Najważniejsze, że Dildos jest znów wśrod nas.- powiedział Carlos.
- A spróbuj go wypuścić jeszcze raz, to mu sam łapy opierdole.- zagroził Maslow, na co Carlos zareagował niezrozumiałym śmiechem.
* Nareszcie pojawił się nowy rozdział!
PRZEPRASZAM! Czekaliście ponad miesiąc na niego. Zrobiłam sobie na serio długi urlop od bloggera. Najpierw smaliłam się na Majorce, a potem spędzałam czas w domu, a ostatnio dzień w dzień męczę się w robocie. Ciężko było zebrać myśli. Dajcie znak czy macie focha :P Postaram się nadrobić blogi kiedy moje nogi przestaną krzyczeć. Paaa! :*
Haha świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się
James .... W zemście powinni mu coś zrobić
czekam xo
Jak się uśmiałaś to dobrze ;)
UsuńWidzę, że masz fazę na bluzganie. Nie ładnie, nie ładnie. Myślałam, że się zesikam ze śmiechu. Ale porównać odkurzacz do startującego samolotu? Oj, to chyba lekka przesada. Już prędzej spodziewałabym się, żeby do nich przyszedł któryś z sąsiadów i ukrócił im te męczarnie. Bo wiesz... w środku dnia też można tak zakłócać spokój. Pan od cywila nam o tym opowiadał. Jak ktoś ma chore dziecko, albo coś...
OdpowiedzUsuńShelley, widzę pokazuje naturę z After After Show. Najpierw straciła ten odkurzacz, ale potem go odzyskała. I tak nauczyliśmy się czegoś o Loganie: Ten facet ceni sprzęt AGD bardziej niż przyjaciół. Ciekawe, czy detergenty też tak traktuje. Pewnie kiedyś się tego dowiem. Zdecydowanie najbardziej powalający był Carlos. Ta... podrywać nie chciał, ale podupcyć by pewnie chętnie chciał. Notka super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
PS. Wróć do mnie, błagam... Weny mi brak.
To nie jest zwykły sprzęt. To jest Zelmer :) Bluzganie musi być. Nie moja wina tylko wina bohaterów. I wrócę do Ciebie, spokojnie ;)
UsuńTwoja wina, twoja. Ty ich tak ułożyłaś.
UsuńJej, dzięki Bogu...
Hahahha nmg to było zajebiste. Kobieto masz talent do pisania takich rzeczy.
OdpowiedzUsuńTa sąsiadka wydawała się być zmorą. Ale wszystko wymyślił James .. On to jednak nie jest normalny. Pewnie razem z tą sąsiadką żartują sw czarnym chumorkiem i pewnie pomógł jej załatac tą dziurę w płocie xd
Carlos i jego Dildo to mistrzostwo świata 😂 tylko on mógł wymyślić to imię.
Logan ma już hopla na punkcie sprzątania. Na miejscu Shelley już bym go zabiła tam łopatą. 6 rano to jest pora do spania, a nie odkurzania. Dobrze, że nie mamy w domu Zelmera 2000X tylko mam Odyseya czy jak mu tam xd niby odkurzacz popadł w czeluścia, a tu proszę jednak go odzyskała, brawo dla niej 👏🏻
Kendall na pewno nie grał tak beznadziejnie jak na starszego ministanta, no ja was proszę.. Nasz komornik, to pewnie najlepszy strzelca świata :')
Super rozdział, czekam na nn i pozdrawiam z psychiatryka, bo tak się leje 😂
Szkoda że Logan nie nazwał swojego odkurzacza "Basia" :D pamiętasz Baśke Melzer/Zelmer z ttbz ? ^^
OdpowiedzUsuńChłopak serio ma obsesję... nie dość że KOCHA odkurzacz to zaczyna sprzątanie o 6! Brawo dla niego. Nic tylko zwariować w tym domu :D
Mroczna sąsiadka wcale nie taka mroczna? Po prostu tak samo jebnieta jak James :D
Dildos? Serio? Carlos nigdy nie przestanie mnie rozpierdalac xD
Uplakalem sie że śmiechu. Dziękuję! Do następnego :*
To jest takie genialne ze czytam to drugi raz normalnie i sie brecham. Blog na luzie normalnie. Dildos wrocil do domu! Zelmer wrocil do domu! Happy end. Logan nievh sie leczy a Carlos niech sie nie zmienia. Jest tu najlepszy :) cudny tozdzial :)
OdpowiedzUsuńA post kiedy bedzie? Chyba ci sie tego nie chce pisać za bardzo?!
OdpowiedzUsuńSpokojnie już niedługo wracam :)
UsuńFajny episode jeny logan to naprawde swir na maksa a druga sprawa kto o zdrowych zmysłach nazywa chomika dildosek why a tak wogule mam małe pytanie czy byś nie weszła na mojego bloga bo dopiero zaczynam a chciał bym żeby go ktoś zobaczył bardziej doświadczony zostawię ci linka będę wdzięczny za odpowiedz http://lifeisbrutalworld.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńa i bym zapomniał czytałem twojego poprzedniego bloga i był świetny i ten też jest zawalisty
OdpowiedzUsuńKiedy next??????????????????????????????
OdpowiedzUsuńKtoś to czyta jeszcze? :O
UsuńTAK!
UsuńTak, ja też.
Usuń