7/02/2016

EPISODE 2 - Poznajmy się bliżej, ale z bezpiecznej odległości

Shelley przestudiowała każdy punkt regulaminu w swoim nowym pokoju. Nawet nie rozejrzała się dokładnie, nie podziwiała każdego kąta jak to dziewczyny zazwyczaj robią. Z każdą stroną robiła coraz większe oczy dziwiąc się jak można być tak ograniczony umysłowo, aby wprowadzać w życie takie zasady. Shel miała już taką naturę, że żyła w zgodzie z każdym i nie lubiła sie kłócić, ale gdy już ktoś obudził w tej spokojnej dziewczynie tego rozwścieczonego wilka, to zapominała, co to znaczy litość.
- Ja im pokażę.- wstała, mówiąc do siebie. Pociągnęła jeszcze nosem i zdeterminowana ruszyła w kierunku drzwi. Gdy je otworzyła, potknęła się o swoje torby.- Co jest?- podeszła do największej walizki gdzie zauważyła przyczepioną do niej metkę z podpisem bezpieczne. Wprowadziła wszystko do pokoju i zeszła na dół gdzie przy stole w niewzruszonej pozycji siedział Kendall, a na przeciwko niego chłopak, którego wcześniej nie widziała. Siedzieli i wpatrywali się w siebie tak jakby porozumiewali się za pomocą fal podczerwieni, jak to się kiedyś robiło w starych cegłofonach.
- Shelley.- powiedział Kendall, a następnie wstał.- To jest Logan. Logan. To jest Shelley.- dziewczyna na chwilę zapomniała o złości i odłożyła regulamin, aby podać Loganowi rękę, lecz ten skrzywił się na ten gest i tylko skinął głową. Blondyn posłał mu porozumiewacze spojrzenie i jednak uścisnął dziewczynie rękę, a następnie wyciągnął z tylnej kieszeni mini żel antybakteryjny i posmarował sobie ręce. Brunetka zrozumiała już kim jest ten człowiek i zapoznała się z pomysłodawcą najdziwiniejszych punktów w regulaminie.
- Ty mi przyniosłeś walizki?- spytała próbując olać to, co zobaczyła przed chwilą. Poczuła się urażona, że wytarł po niej ręce, bo nie uważała się za brudaskę. Chłopak przytaknął.- A grzebałeś w moich rzeczach?
- Tylko w rękawiczkach.- odpowiedział.
- Nie uważasz, że nie powinieneś tak robić? A ty jakbyś się poczuł gdybym grzebała w twoich rzeczach?- zdenerwowała się.
- Po pierwsze, nie grzebałem, tylko oglądałem. Po drugie, śmiem sądzić, że musiałem to zrobić dla dobra nas wszystkich. Nie chcemy, aby komuś stała się krzywda.
- Nie no, Allah akbar! Chciałam powybijać was wieczorem!- zażartowała ironicznie. Logana przeszedł dreszcz i od razu spojrzał na Kendalla, który wybałuszył oczy na dziewczynę i się przeżegnał znakiem Krzyża Świętego.
- Nie bluźnij, dziewczyno!- powiedział przerażony Kendall.- Bóg czuwa nad tym domem.
- Ja pierdole!- nagle drzwi wejściowe się otworzyły. Nowa współlokatorka kojarzyła już twarz tego mężczyzny, bo był nim nie kto inny niż ten sam człowiek, którego spotkała przy wejściu do kamienicy.- Nie dość, że mi kurwa nic dzisiaj nie wychodzi, to węża chyba rozjebałem. Ubranie mam całe mokre, a słońce tak mnie nakurwiało, ale i tak jestem mokry!- trzasnął drzwiami.
- To nie trzeba się brać za coś czego się nie potrafi.- wtrąciła dziewczyna, a szatyn spojrzał na nią wielkimi oczami. Następnie spojrzał na przyjaciół spojrzeniem Co ona tutaj jeszcze robi? Shelley nie miała pojęcia dlaczego przekomarzanie się z nim sprawiało jej dziwną przyjemność.
- James, Shelley to nasza nowa współlokatorka.- szatyn podszedł do stołu nie ściągając butów i ze skrzyżowanymi rękoma spojrzał na dziewczynę z góry.
- Coś czuję, że się nie polubimy.- odparł ze skamieniałą twarzą.
- Wzajemnie.- nie chciała po sobie poznać żadnych emocji. Wiedziała, że od teraz musi być twarda. Wiedziała, że jak im okaże słabość, to ją przygniota do ziemi z czterokrotną siłą.- Naniosłeś piachu, gdy wszedłeś.
- Ja to posprzątam!- wstał Logan ochoczo i poszedł po zmiotkę.
- Pozwolisz żeby ktoś inny za ciebie sprzątał?- spytała Jamesa.
- Zostaw go. On to lubi.- następnie zdjął buty i skierował się na schody.
- James, zostań.- poprosił Kendall.- Musimy omówić pewne kwestie.
- Nie mam ochoty.- burknął i poszedł do swojego pokoju.
- No to zaczniemy obrady bez niego...
- Jakie obrady?- spytała.
- Na twój temat. Musimy tylko poczekać aż Carlos wróci ze szpitala.
- Też się uderzył w głowę czy leży na oddziale psychiatrycznym?- zaśmiała się.
- Otóż moja droga...- Kendall wtedy dumnie uniósł głowę.- Carlos jest lekarzem.
- Lekarzem...hmm.- rozmarzyła się. Zaczęła namiętnie rozmyślać, że skoro ostatni współlokator pracuje w szpitalu, to pewnie jest inteligentnym człowiekiem. Miała nadzieję, że z nim chociaż połączą ją więzy zrozumienia.- A kiedy przyjdzie?
- Gabinet zamyka o szesnastej.- wtrącił Logan.- Dwie minuty zajmuje oporządzenie spraw i zamknięcie wszystkiego. Potem idzie na parking do auta, a potem jedzie samochodem gdzie droga zajmuje mu przy stałej prędkości dziewięć minut, przy korku na Morensena, jedenaście. A że mamy szesnastą piętnaście, to pewnie był mały korek. I zanim zaparkuje i wysiądzie to będzie za chwilę.
- Wróciłeeeem!- zawołał uradowany Carlos.- Ludzie, nawet nie wiecie jaką miałem napaloną pacjentkę hahaha.- odwieził kurtke, nie orientując się, że stałe towarzystwo uległo zmianie. Dopiero po chwili zobaczył, że między przyjaciółmi siedzi dziewczyna.- Oooo dzien dobry, dzień dobry.- podbiegł szybko do stołu.- Jestem Carlos, a ty?
- Shelley.- uśmiechnęła się niezręcznie. Zdystansowała się, gdy usłyszała słowo napalona
- Cherry?
- Shelley.- powiedziała wyraźniej.
- No, no, no...- obukał ją od góry do dołu.- Chłopaki, dziś nie ma czwartku i takiego ładnego gościa przyprowadzacie gdy mnie nie ma?
- Tak wyszło, że od dzisiaj tu mieszkam.- na te słowa, oczy Carlosa rozbłysły.
- A więc już pewnie czytałaś Wielkiego Kutasa!- zaśmiał się.
- Yyy... tak.- wydał jej się troche chamski i zbyt bezpośredni jak na pierwsze sekundy poznania.
- Ha! To witaj w domu, Cherry.- poklepał ją po ramieniu.- Kobieta w tym domu, ah! Ale będzie ciekawie! Jak chcesz, to cię oprowadzę jeszcze raz, ale tym razem tak...dogłębnie.
- Wiesz co, nie, dzięki. I mam na imię Shelley.
- Ale Cherry bardziej mi do ciebie pasuje. Podkreśla twój ognisty temperament.
- Ale ja nie mam ognistego temperamentu...
- Masz, masz!- sprostował. Stanął za jej plecami przez co poczuła się niezręcznie.- Nie musisz grać takiej szarej myszki. Ja się na kobietach znam lepiej niż nie jedna kobieta.
- A co? Jesteś psychologiem?
- Lepiej, Cherry. Jestem ginekologiem. I gdybyś miała kiedyś jakis problem. Gdyby cię sromy swędziały może, to nie wstydź się i zgłoś się do mnie.
- Nie, dziękuję.- wstała od stołu speszona.- Muszę do łazienki. Shelley zamknęła się w łazience i spojrzała w lustro. Była blada jak ściana. Jest w tej kamienicy od niedawna, a już ma dość. Przemyła twarz wodą i ponownie spojrzała w lustro.- Cholera...- zapomniała, że miała makijaż i zajęła simę ogarnianiem swojej twarzy.


***

- Carlos, czy mógłbyś opanować się w towarzystwie tej dziewczyny?- spytał po cichu Kendall.- Nie chcę, aby czuła się tu niezręcznie.
- Ale co ja zrobiłem?- usiadł niezadowolony.
- Nie podrywaj jej.- wtrącił Logan.- Nie wiadomo co ona ma...
- A kto pięć lat temu wyzwał mnie od najgorszych i stwierdził, że jestem epicentrum chorób wenerycznych? I jak opętany wrzeszczał, że mój wacek nazywa się Kiła Mogiła?
- To było pięć lat temu i mógłbyś już o tym zapomnieć.- szepnął Henderson.
- Przestańcie oboje.- uspokoił ich blondyn.- Ta dziewczyna i tak juz przeżywa, więc to jakoś jej wynagrodźmy. Postarajcie się, panowie. Ma tu być harmonia jak w każdym normalnym domu.
- A James?
- Jeszcze z nim porozmawiam, ale już nie dzisiaj. Carlos, obiecaj mi, że ją zostawisz.
- No dobrze.- jęknął niezadowolony.- Ale jak sama będzie chciała, to zapominam o tym, o co mnie prosisz.
- Jak chcesz.
- Będę ją traktować jak ziomka, zluzuj gacie już.
- Już jestem.- Shelley wróciła na swoje miejsce.- Musismy pogadać o tych waszych zasadach.
- Ja nie idę na ustępstwa.- od razu dodał Logan, a Kendall zmierzył go wzrokiem.- No co? Zasad, a szczególnie tych dotyczących organizacji, trzeba przestrzegać.
- Rewizja co tydzień? Serio?- spojrzała na niego ironicznie.
- Już wspomninałem, że może być co dwa.- powiedział Kendall notując wszystko na kartce.
- Nie chcę żadnych rewizji. Już i tak grzebał w moich rzeczach. Tak nie można. Chcę prywatności! Nikt ma mi do pokoju nie zaglądać i będę się zamykała na klucz jeśli mam taka potrzebę.
- Ale jak to się zamykać?- spytał zszokowany Carlos.
- A więc to ty jesteś taki otwarty.... Rządam zmienienia tych zasad, albo będziecie tu mieli armagedon.
- Dobra, zluzuj gacie.- wtrącił Carlos.- Zamiast gadać o Księdze Kutasa, opowiem wam jaką miałem akcję dzisiaj.- Pena potarł ręce.- A więc...
- Carlos.- Kendall zwrócił jego uwagę nie odrywając wzroku z kartki, na której wciąż coś notował.
- To było gdzieś po piętnastej. Taka młoda, nawet ładna. Taka cicha... Mówiła, że pierwszy raz jest u ginekologa i...
- Biedna źle trafiła.- wcięła się Shel.
- Cher, nie przeszkadzaj. A więc... mówiła, że ma chłopaka, którego kocha i że przygotowują się na pierwsze ruchańsko. No i wspomniała nieśmiało, że nikt wcześniej jej tam nie dotykał. A sobie myślę co za szkoda, taka strata tyle cisnąć pas cnoty. Ale dobra. Pomacałem tam trochę i wiecie co?
- Zsikała się?
- Powiedziała, że pragnie najpierw coś sprawdzić. Zapytała czy nie mógłbym jej tam na dłużej do szapreczki palca włożyć. A ja jej odpowiadam z miną specjalisty, że of kors zrobię to dla jej dobra. No dobra. Wsadzam jednego i patrzę na nią. Ona tak rozgląda się wszędzie z miną zdziwienia jakby badała dokładnie co czuje. Zaczynam poruszać i uśmiecha się głupio. Ja bym robił dalej, ale ona powiedziała, że chce jeszcze, no to już z grubej rury wsadzam dwa palce i jaki jęk się rozległ taki, że o...
- Przestań zmyślać.- po schodach zszedł James.
- Ale to prawdaaa!- wyprostował się.
- Pewny jesteś? Która normalna poprosiłaby cię o to?
- Ja to mogę mieć każdą. Tyle kobiet potrzebuje mojej miłości. Ale spokojnie. Ja mam takie wielkie hmhm...serce, że miłości starczy dla każdej. Prawda, Cherry.
- No pewka.- odparła ironicznie.
- A jednak wróciłeś.- powiedział Logan.
- Żeby napić się soku.
- A dosiadasz się do stołu więc po co?- spytała dziewczyna widząc jego zamiar.
- Żeby posłuchać wymysłów Carlosa. Wiesz... lubię wpychać nos w nie swoje sprawy.
- Interesujące zajęcie.- zmrużyła oczy.
- Interesująca praca.- poprawił.
- A co? Jesteś redaktorem naczelnym Pudelka?
- Ten shit dla kobiet nie ma prawa istnieć...
- James jest komornikiem.- wyjaśnił Henderson.
- Nie no super praca. Jeszcze gorsza od kanara.- na ten komentarz James prychnął.- A ty kim jesteś?
- Pracuję w sanepidzie.
- I wszystko jasne.
- Potrójny det.- zaśmiał się Carlos.- Jego motto to 3D.
- Tak.- przytaknął brunet.- Dezynfekcja. Dezynsekcja. Deratyzacja.- wymienił na palcach.
- A Archanioł Gabriel kim jest?
- No, Schmidt, pochwal się jaką masz pracę.- uśmiechnął się Carlos.
- Ile razy wam mam mówić, że to jest praca?
- Tak, tak. Pracujesz dla Boga. Tak, tak, wiemy Kendallu.- zaczął się śmiać, a Logan ukrywał swój uśmiech za dłonią. James tylko siorbnął soku i patrzył na Shelley, która nie wiedziała o co chodzi. Spojrzała tylko na blondyna, który wykrzywił usta.
- Jestem pomocnikiem...
- Jesteś starszym ministrantem.- gdy dziewczyna to usłyszała, zaczęła się głośno śmiać. Przez to Carlos zaczał się śmmiać jeszcze głośniej.
- O nie.- odparł ironicznie James.- Zatrzymajcie te karuzelę śmiechu.
- Wystarczy.- odparł sucho Kendall.- Tu masz listę adnotacji. Muszą pasować ci te zmiany. Więcej nie zmienimy.- dziewczyna przeczytała wszystko. Liczyło to się głównie jej prywatności. Z jednej strony zadowolona, że coś jej się udało wskórać, z drugiej strony zawiedziona, że tak mało, zgodziła się.- A czy panowie się zgadzają na uwzględnienie adnotacji?
- No pewka. Wszystko dla Cherry.- uśmiechnął się Carlos.
- To jest wykroczenie, ale jak kobieta się miesza, to trzeba ustąpić.- odpowiedział Logan.
- Przeżyję.- burknął James.
- Wybornie. Obrady uważam za zakończone.






* Nadszedł kolejny rozdział. Myślałam, że lepiej będzie z moją weną, ale ostatnio mam fazę na rysowanie i tworzenie różnych takich dzieł, że wszystko się opóźniło. W tym nadrabianie blogów(ale już nadrobiłam) i pisanie rozdziału. Nadal nie ustaliłam daty publikacji, ale czuję, że przez wakacje to będzie właśnie taki chop siup, więc radzę zaglądać co jakiś czas, albo dodać mego bloga :P
Info dla tych, co nie widzieli, ale jest już gotowa zakładka z bohaterami, więc oblukajcie :)
Do kolejnego :)
Nie będę Wam raczej trailerować, bo te opowiadanie nie ma szczególnej fabuły i większość opiera się na żarcie sytuacyjnym, ale jestem ciekawa Waszych komenatrzy :)
Do kolejnego :)





10 komentarzy:

  1. Już 5 wyświetlen? To klepie bo ktoś miejsce zabierze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Tobie coś powiedzieć to masakra :)

      Usuń
    2. Carlos! Kocham Cię! Raz że też nazywasz Wisienke Wisienka a dwa że jesteś jesCze bardziej jebniety ode mnie! Normalnie zajebiście :D
      "Gdyby Cię sromy swedzialy..." rozjebalo system ^^
      Kendall - Archanioł Gabriel :D znow leżę :)
      Biedna Wisienka... ona tu zwariuje.
      Też bym lubił dokuczac Jamesowi bo jebniety jest..
      A Logan moglby nie przynosić pracy do domu. To już obsesja z tą czystością. Ja pierdziu..
      Dobrze że Wisience udało się podważyć kilka punktów. Ciekaw jest ile jeszcze oba tu wytrzyma :D
      Świetny rozdział i czekam na kolejny :)

      Usuń
  2. Klepne sobie, bo ja już teraz nie myśle ...
    Wróce wieczorem :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój wieczór = dużo po 21 :p
      Shelley się stawia i bardzo dobrze, jestem dumna xd nie daj się tym 4 chorym człowiekom, bo na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ale jednak zgodzili się na ustępstwa xd
      Kendall ty i ten twój zawód to moje jedno wtf? i czwartkowe herbatki z księdzem rozjebały mnie najbardziej jak czytałam opisy :"D
      Carlos chyba rozwalił mnie najbardziej. Jest takim chorym po**bem hahaha, nie no po prostu zboczony ginekolog ;') Czemu mówi na nią Cherry? nie rozumiem, ale ok xd
      Logan dobrze, że to nie jest zasada 4D, którą nadali Niemcom po 2 wojnie :p to tylko te 3 znane mi z techniki biurowej rzeczy związane z sanepidem.. i gdzie tu ekonomia? :o
      Logan ma niezłego hopla na punkcie dezynfekacji i to co zrb przy przywitaniu było niemiłe... :/ to jest niby fajny facet, przynajmniej ci posprząta w domu XD
      Komornik James Maslow haha nie to mi tak do niego nie pasuje. Nie znam komorników, oni są tacy niemili? :o James ogar dupy, bo to nie jest normalne i sie uśmiechaj, bo masz piękny uśmiech haha XD
      czemu on tak na nią patrzy? :o czyżbym miała już kogo shippować? :D
      Super i czekam x

      Usuń
  3. Dziwię się, że to piszę, ale u Logana to już choroba. Poważnie, niech się idzie leczyć, bo nie mam pojęcia, jak będzie dalej funkcjonował.
    A co on myślał? Że wniosła między ciuchami bombę atomową?
    Kendall, ale wiesz, że technicznie rzecz ujmując, to wszyscy wierzą w jednego Boga, tylko poszczególne religie inaczej go nazywają. Bo wszystkie religie monoteistyczny wywodzą się od narodu żydowskiego.
    No dobra, teraz nie wiem, jak Kendall wytrzymuje z Jamesem, skoro on cały czas tak bluzga. Ale jest jeden plus: Nie było mu gorąco. Ja czasami celowo zmaczam sobie bluzkę, jak jest upał.
    To nie tylko choroba. To obsesja. ciekawe, czy w norze Shelley też będzie tak sprzątał.
    Oj, żebyś się dziewczyno nie zdziwiła.
    Kurde, Logan założył Carlosowi apkę nawigacyjną, czy co? Bo chyba nie kazał komuś, żeby go śledził. Z drugiej strony, jakby były korki... to by się pomylił.
    Oj, nawet nie wiesz jak ognisty. Ja ta panienka pokaże pazurki i wystawi kły, to będziesz tylko leżał, kwiczał i się wykrwawiał.
    O matko... Ja mi powiesz, ze n obiad są parówki, to marny los Shelley, chociaż chyba raczej Carlosa. Z drugiej strony ma z nimi mieszkać, niech od razu zacznie się przyzwyczajać. Chyba, że znajdzie sobie chłopka, do którego będzie się zakradać przez okno w nocy.
    Dobra, wiem, że późno, ale dopiero teraz dotarło do mnie co Carlos właściwie powiedział. W bohaterach napisałaś, ze Kendall ma ta herbatę u księdza w czwartek, co nie? czy Carlos zasugerował, że oni w tym czasie mają jakąś orgię? Poza tym, jak na lekarza powinien być odrobinę bardziej pedantyczny.
    Ta... idę o zakład, że z gośćmi od deratyzacji Logan jest po imieniu i przy każdym spotkaniu przybija z nimi piątkę, bo są strażnikami czystości, czy jak on to sobie nazywa.
    Notka super! czekam na nn! Pozdrawiam! Papa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludu, co to było! Przepraszam, że mnie nie było wcześniej, ale wróciłam (jak już zresztą pisałam) dopiero co z wakacji i nie miałam jak.
    Co do rozdziału to... nie umiem tego opisać! Jak spotkała się z pedantycznym pedantem Loggie'em, to myślałam, że jej żyłka pęknie, ale to się działo dopiero później. W ogóle właśnie mi się przypomniało jak Logan kiedyś powiedział w wywiadzie, że rodzice robią za niego pranie. Tu chyba sam sobie dzielnie radzi za czterech, a teraz nawet może i za pięciu...
    Kendall, na Boga! Pewnie za takie coś dostałabym od niego po głowie, jak nie po czymś innym... Ale i tak na razie wydaję mi się najnormalniejszy z nich wszystkich.
    Potem do akcji wkracza szanowny James Maslow. Naprawdę nie wiedziałam, że w tak krótkim zdaniu można zmieścić tyle przekleństw. Szacun! Coś czuję, że się z Shel nie polubią...
    A jak Logan zaczął wyliczać podróż Carlita to mnie ciarki przeszły. To już jest lekka (tj. ogromna) przesada!
    A Carlosa nie mam siły opisywać... Tego jego tekstu o pacjentce też nie... I jeszcze jaki napalony na tą Shelley! Weź chłopie jełopie ogarnij swoją dupę (SWOJĄ nie pacjentki) i idź do kolegi laryngologa. A Shelley się czyta SZELEJ czy SZEJLI czy jeszcze jakoś inaczej, bo się już sama pogubiłam. Ale wiem jedno, na pewno nie SZERY (Cherry)!
    Rozdział superaśny! Nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i powodzenia na uczelni <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szeli :)
      Carlos mówi Szeri, bo się przesłyszał i druga wersja bardziej mu się spodobała :)
      The Unforgiven: to odpowiedź też dla Ciebie :)

      Usuń
  5. Przeczytałam wszystkie xD rozdziały
    I może być ciekawie
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecałam, więc podaje link do bloga :)
    http://nel-james.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń